Drzewka i kąpiel

W piątek po południu zacząłem kosić trawę. Szczególny łomot sprawiałem mleczom. Niesamowicie się rozrosły. Romuś przywiózł swoją kosiarkę. Nawet miał nową żyłkę do niej. Nalał paliwa. Chciał zostawić kanister. Podziękowałem. I to był błąd. Paliwa zabrakło. Trzeba będzie w poniedziałek dokończyć. Pan Heniu drugą kosiarka, warczał pod oknami sąsiadów. Zagłuszał śpiewy – Irena – STO LAT!
W sobotę wybraliśmy się nad jeziorko. Grill i te sprawy! Wsiadłem na łódkę, zanęciłem – połowie. Z brzegu słyszę krzyki – Ptaszek tonie! Pomyślałem – Kąpie się, a nie tonie. Spojrzałem w tę stronę, widzę ptaszka na wodzie, ale obok lata drugi ptaszek i kwiląc ogłaszał tragedię. Ruszyłem na pomoc. Pociągnąłem mocniej wiosłem. Wiosło pękło. Na jednym wiośle precyzyjnie dopłynąć można, ale liczy się każda chwila. Wyjąłem wiosło z dulki, chciałem na wiośle unieść ptaszka z wody. Przesunąłem się, by sięgnąć. W tym momencie łódka się przechyliła i wpadłem do wody. Pierwsza kąpiel w tym roku zaliczona. Ptaszka zostawiłem na lądzie! Po powrocie dokończyłem koszenie.